Odcinek 30
08.10.2018
Każda sekunda droga – Helena i Stanisław Podrzyccy, Końskie
Helena i Stanisław Podrzyccy mieszkali w czasie wojny w Końskich. Mieli troje dzieci w wieku od 7 do 11 lat: Małgorzatę, Magdalenę i Bogdana.
Dziadek był adwokatem. Przed wojną prowadził m.in. sprawy sądowe Żydów. Jednym z nich był dr Abraham Kapilman – wspomina Roksana Dejmanowska-Zemko, wnuczka Heleny i Stanisława Podrzyckich. Dr Kapilman miał żonę, która była lekarzem i dwoje dzieci: 16-letniego Grzegorza i 8-letnią Bronię. Czasem wymykał się z getta i odwiedzał Podrzyckich. Przynosił na przechowanie książki lekarskie i inne przedmioty, odebrane i sprzedane jeszcze w czasie wojny przez jego syna. Do dziś zachowały się wspomnienia spisane tuż po wojnie przez Helenę Podrzycką, częściowo na maszynie, a częściowo ręcznie, w których wspomina ona, że nie była zadowolona z tych wizyt „pod karą śmierci zakazanych”. Pisze także: Tyle pracy i serca włożyłam przy każdym zetknięciu się z Żydami. Namawiałam, żeby uciekali, bodaj do lasu. Nie mieli odwagi wychodzić z getta. W ostatniej minucie dopiero mi uwierzyli, a tak ciągle liczyli na coś lepszego ze strony Niemców…
Tuż przed wywózką Żydów z Końskich w mieście czuło się narastającą nerwowość i napięcie. Do getta zostały sprowadzone litewskie, brutalne oddziały szaulisów będących na usługach hitlerowskich Niemiec. 2 listopada 1942 roku Helena Podrzycka została w domu sama z dziećmi. Jej mąż pojechał do Radomia na sprawę sądową. Nagle rozległo się głośne pukanie. W drzwiach staną blady Abraham Kapilman. Wpada, rzuca mi się do nóg i woła: ratunku! Ratunku! Getto jest otoczone! Moja Belinka…ona żyć musi! Proszę pani, na wszystkie świętości chrześcijańskie, niech pani idzie po moje dziecko! – cytuje wspomnienia prababki Slobodanka Zemko. Jedną ręką chwycił za klamkę, drugą trzymał moją rękę. Walczył. Mruczał do siebie: każda sekunda droga…
Helena Podrzycka nie zważając na śmiertelne zagrożenie poszła do getta, aby ratować małą Bronię. Kiedy znalazła się w środku wiele osób, które znały jej męża, patrzyło na nią pytająco, czy mogą uciekać. Helena wspomina, że mimowolnie, odruchowo kiwała twierdząco. Wychodząc z Bronią z getta, została zatrzymana i otoczona przez Niemców. Proszę pani, Broncia się boi – ¬usłyszała głos dziewczynki o wybitnie semickich rysach. Zachowując zimną krew powiedziała, że ma chore dziecko i przyszła po zapałki. Nieoczekiwanie, jej wersja została potwierdzona przez tłumacza współpracującego z Niemcami. Zostały przepuszczone. Czułam, że cud się spełnił – napisała o tym wydarzeniu Helena Podrzycka.
Tymczasem w domu czekało na nią 11 Żydów, którzy po jej przytaknięciu uciekli z getta, w tym kobieta z 8-miesięcznym dzieckiem. Helena Podrzycka zorganizowała dla nich kryjówkę w piwnicy, pozostawiając w domu jedynie matkę z dzieckiem, a później także Bronię.
Niemcy wywieźli z Końskich ok 6 tysięcy Żydów. Po pewnym czasie wydano obwieszczenie, że ci, którzy przetrwali mogą się ujawnić. Będą pracować u Niemców. Helena Podrzycka odradzała to ukrywanym u siebie Żydom. Mówiła im, że to podstęp. Nie posłuchali. W styczniu 1943 roku Żydzi zostali przepędzeni do Szydłowca i wywiezieni do obozów zagłady.
Bronia Kapilman po 2 tygodniach spędzonych u Podrzyckich w porozumieniu z bratem Grzegorzem Kapilmanem została przekazana do innej polskiej rodziny, znanej Kapilmanom. Potem kilkakrotnie zmieniała miejsce pobytu, a następnie tułała się samotnie. Pod koniec wojny ponownie trafiła do rodziny Podrzyckich. Po wojnie odnalazła ją ciotka, z którą wyjechała do rodziny matki w Stanach Zjednoczonych. Choć kontakt się urwał, to w latach 90. Bronia złożyła oświadczenie o pomocy, jakiej udzielili jej Helena i Stanisław Podrzyccy. Dzięki temu w 2016 roku zostali oni odznaczeni tytułem Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.